new better tomorrow

Witajcie kochane 
Nawet nie wiecie jak się cieszę że ta cała świąteczna gorączka już się skończyła. Przez te kilka dni bardzo się starałam, utrzymywać limity i dążyć do celu który sobie wyznaczyłam, niestety łatwo nie było. Wszystkie obowiązki związane z gotowanie i pieczeniem ciast spadły na mnie ze względu na pracę moich rodziców. Pomimo obaw dzielnie sobie poradziłam i zjadłam w te dni nieco poniżej 900kcal. W niedzielę już niestety nie było tak kolorowo. Od rana wiedziałam, że ten dzień będzie beznadziejny więc wstałam o 6.00 i poszłam biegać. Uznałam że czas najwyższy wrócić do formy sprzed kilku miesięcy. Przebiegłam na dobry początek nieco ponad 4km i według endomondo spaliłam ok 250kcal. Wszystko fajnie szkoda tylko, że potem zjadałam z dziesięć razy więcej :) Ale do rzeczy. Gdy wróciłam całą rodzinką pojechaliśmy najpierw do kościoła, a następnie do dziadków na obiad. Całe szczęście, że jestem wegetarianką bo tak dużej ilości tłuszczu na raz bym nie zniosła. Rosołu nie zjadłam, bo po prostu wszyscy już wiedzą, że jeżeli chodzi o mięso nie warto ze mną walczyć ( myślę, że o mojej przygodzie z wegetarianizmem zrobię osobny post ). Z drugim daniem nie było odwrotu. Babcia przygotowała mi jakieś wege kotlety na bazie jajka, pieczarek i o ile się nie mylę sera, wzięłam jednego i dołożyłam sobie trzy kluski oraz buraczki. Niestety moje kluseczki nie pozostały niezauważone i dostałam kolejne trzy :))))) Do 17.00, miałam spokój o 18.00 zaczął się koszmar.  Wszystkie ciocie i babcie które u nas zagościły zaczęły komentować jaka chuda jestem, jak mi kości wystają itd pewnie część z was to zna ( W moim przypadku dużą rolę odgrywa moja budowa ciała, jestem bardzo chuda w pasie, widać mi żebra, kości biodrowe, obojczyki ale cały tłuszcz odkłada się w ramionach i udach) . I teraz w tym momencie zaczęłabym wymieniać co zjadłam ale prościej chyba by było zacząć od tego czego nie zjadłam. Ciasta ciasteczka sałatki czekoladki no po prostu wszystko. Ktoś mógłby powiedzieć że przecież mogłam odmówić, no nie niestety nie mogłam, nie chciałam przede wszystkim psuć atmosfery rodzinnej i kierować na siebie kolejne podejrzenia. Gdzieś tam wgłębi duszy miałam ochotę znowu wszystko zwrócić ale obiecałam sobie że choćby nie wiem co nie zniszczę tego jednym gorszym dniem . Poniedziałek to ja niestety krótką mówiąc zjebałam. Zjadłam coś ok 1600-1800 kcal, niby nie dużo z perspektywy normalnej osoby bo w tych granicach mieściło by się moje dzienne zapotrzebowanie ale jednak prawie dwa razy więcej niż sobie kilka dni temu założyłam. We wtorek  było już dużo lepiej 👌 Pełna kontrola wróciła i mój bilans wyniósł ok 600 kcal, wieczorem jeszcze założyłam rolki i spaliłam równe 200kcal. Dzisiejszy dzień musiał być równie udany. Wolę chodzić do szkoły bo wtedy zdecydowanie mniej jem i bardziej się kontroluje. Nie mam pojęcia czemu ale nawet zapach świeżych drożdżówek nie jest w stanie mnie złamać. To dobrze, bardzo dobrze bo chcąc się jeszcze bardziej zmotywować kupiłam śliczną sukienkę o dwa rozmiary za małą na wesele na które idę w sierpniu z chłopakiem który mi się od dłuższego czasu podoba jako osoba towarzysząca ❤️ Cudnie, teraz już nie ma odwrotu, bo wydałam na nią fortunę i szkoda żebym jej nie założyła :D To by było chyba tyle na dzisiaj jestem wykończona i na chwile obecną marzę jedynie o ciepłej kąpieli i podusi, mam nadzieję że u was wszystko w porządku, trzymajcie się buziaki 
 


BILANS 04.04.18
Śniadanie- kromka chleba z masłem i dwoma plasterkami sera- 235kcal
Obiad- Sałatka z ogórkiem, papryką, pomidorem, mozzarellą, kiełkami polana jogurtem greckim-250 kcal
Kolacja-bułka pszenna,zwykła-222kcal
--------------------------------------------------------------------------------------
PODSUMOWANIE: 707kcal/900kcal






Komentarze

Popularne posty